"Minor Victories" brzmi tak, jakby autorzy nie chcieli być dostrzegani przez tłumy, jakby woleli wymknąć się z szufladki supergrupy.
Powstanie Minor Victories zawdzięczamy Justinowi Lockeyowi. Miał kilka pomysłów na progresywne kawałki. Nie pasowały jednak do stadionowego rocka Editors, a tym bardziej do niebotycznego wokalu Toma Smitha. Lockey szukał kogoś, kto nada jego pomysłom intymną atmosferę. I znalazł - Rachel Goswell z grupy Slowdive (która udzielała się przy produkcji ostatniego longplaya Editorsów) oraz Stuarta Braithwaite'a z Mogwai. To miała być tylko EP-ka, a otrzymaliśmy doskonały album.
Aż trudno uwierzyć, że projekt Minor Victories w ogóle powstał. Większość materiału tworzono i miksowano drogą mailową. Skoro muzycy prawie w ogóle nie spotykali się w studiu, istniała obawa, że nadsyłane przez nich piosenki będą brzmiały jak niby-Slowdive, niby-Mogwai i niby-Editors. A jednak Minor Victories to autonomiczne dzieło. Czerpie z dorobku macierzystych formacji autorów w równych proporcjach. Sporo tu przesterowanych riffów ("Cogs"), smyczków ("Breaking my Light") i kosmicznego brzmienia marimby. Synestetycy dostrzegliby pewnie wiele zimnych barw, snujących się mgieł i tajemnicy.
Na krążku znalazło się miejsce dla dwóch gościnnych występów - James Graham (The Twilight Sad) udziela się w "Scattered Ashes (Song For Richard)" - najbardziej wpadającej ucho piosence w zestawie oraz Mark Kozelek (Sun Kil Moon) w przekombinowanym, ale wciąż solidnym "For You Always".
Ostatnie tygodnie upłynęły pod znakiem wyczekiwanych i "niespodziewanych" premier nowych płyt gwiazd. Dlatego debiut Minor Victories mógł umknąć naszej uwadze. Warto to nadrobić, bo autorzy projektu stworzyli bardzo dojrzałe wydawnictwo. Nic dziwnego - oni nie wydają niedopracowanych płyt. Na pewno warto zajrzeć na ich koncert podczas OFF Festiwal, bo druga taka okazja może już się nigdy nie pojawić. A przegapienie jej, to błąd niewybaczalny.
Minor Victories
Minor Victories
2016