„Zmieszały się estetyki i poetyki, style i sposoby komunikowania. Środki przekazu [...] stały się obiektem uwielbienia.” – tak dzisiejszy świat widzą autorzy Książek i ekranów. Generalnie porównują oni, bynajmniej nie jednokrotnie, popkulturę do supermarketu, w którym każdy bierze co chce i za to płaci - proste zasady.
Książki i ekrany. Eseje o kulturze popularnej to, jak sama nazwa wskazuje, zbiór esejów na temat różnych dziedzin sztuki. Napisane zostały przez trzech autorów, a część z nich została opublikowana na łamach „Gazety Wyborczej”. Całość jest podzielona, bez wątpienia dość zgrabnie, na kilka tematycznych cykli. Każdy z nich dostarcza czytelnikowi informacji na temat różnych dziedzin kultury, co z pewnością ułatwia zrozumienie i zinterpretowanie całości.
Autorzy już od samego początku odważnie stawiają tezy, dość trafnie analizują zachowania, obyczaje i oczekiwania współczesnego społeczeństwa, co uświadomiłem sobie dopiero po przeczytaniu połowy książki. Przeważnie zaczynają bardzo niewinnie – bo czego można się spodziewać od tekstu, który bazuje na np. Zaczarowanym ołówku? – a kończą często – humorystycznie ujmując tematy kontrowersyjne. Wydaje się, że autorzy ułożyli eseje w naprawdę przemyślany sposób. Próżno szukać tu przypadkowego tekstu, którego lektura nic ze sobą nie niesie.
Na początku poznajemy stosunek autorów do komiksów, obrazów, fotografii, kolekcjonerstwa, komizmu, a później do bardziej poważnych dziedzin życia, które niegdyś były opakowane w coś, co teraz nie istnieje – tabu. I trudno nie podzielić ukrytego przerażenia autorów, kiedy czytamy o wyuzdaniu otaczających nas zewsząd mediów – wszystko ocieka nagością, seksem, wręcz pornografią. Bilbordy, reklamy, gazety, gry – tam wszędzie są nagie kobiety, które, de facto, same do tego doprowadziły.
Kiedy czytelnik zaczyna czytać Książki i ekrany, może zniechęcić go ilość odniesień do starszych dzieł i ich twórców. Autorzy poświęcają nawet jeden cykl esejów trylogii Henryka Sienkiewicza. W książce można znaleźć odniesienia do lektur szkolnych (Zbrodnia i kara, Nie-Boska komedia), ale także do mniej znanych tekstów czy postaci (w jednym krótkim eseju można doliczyć się aż sześciu nazwisk i tytułów ich tekstów). Biorąc pod uwagę fakt, że książka została skierowana głównie do młodych ludzi po szkole średniej, momentami staje się ona zbyt trudna. Oczywiście, tacy panowie jak Platon, Różewicz, Mickiewicz, Rembrandt są znani, jednak obawiam się, że o Januszu Tazbirze młodzi ludzie nigdy nie słyszeli, co z pewnością może utrudnić zrozumienie toku myślowego autorów. Dlatego podczas czytania książki warto zerknąć do Internetu lub tradycyjnych słowników, które na pewno przydadzą się niejednokrotnie.
Celem Leszka Pułki, Małgorzaty Kosińskiej-Pułki oraz Agnieszki Ziółek, jak sami piszą, było ułatwienie życia ich „młodym przyjaciołom”. Chcieli postawić drogowskazy między nimi a dzisiejszym światem, który w pewnym momencie może być dla młodego człowieka niejasny. Ale zachodzi tutaj pytanie, czy aby na pewno taka pomoc jest realna? Czy da się ukierunkować młodzież w odpowiednim stopniu? Sam, będąc w tej grupie społecznej, jestem w stanie z dość dużą pewnością stwierdzić, że nie. Dlaczego? Z jednej prostej przyczyny. Mianowicie z tej, że – jak sami autorzy stwierdzili – dzisiejsza młodzież nie chce czytać – ona chce widzieć, ona potrzebuje wrażeń wizualnych! Jednakże wcale to nie oznacza, że nie warto przeczytać Książek i ekranów. Z pewnością warto, dzięki zapoznaniu się z treścią, lepiej rozumieć kulturę, z którą przecież spotykamy się każdego dnia. Poza tym, w trakcie czytania dowiadujemy się wielu interesujących rzeczy, uświadamiamy sobie to, co od dłuższego czasu ukrywa się w zakamarkach naszego intelektu. Cała sztuka polega na tym, aby w przyszłości wykorzystać pozyskaną wiedzą w odpowiednim stopniu.
Artur Zawadzki/ Nisza Krytycznoliteracka
„Książki i ekrany. Eseje o kulturze popularnej”
Leszek Pułka, Małgorzata Kosińska-Pułka, Agnieszka Ziółek,
Anna Wojciechowska,
Oficyna Wydawnicza ATUT, Warszawa, 2005
Liczba stron: 236, okładka miękka.
Nisza Krytycznoliteracka
14 Polska
116 artykułów
11 komentarzy
|
- za każdym razem, kiedy ktoś mówi/pisze "generalnie", Bóg zabija kotka.
Ciekawy artykuł, bardzo przyjemnie się czytało, aczkolwiek się z nim nie zgadzam.
PS A z Tazbirem młodzi ludzie powinni się znać, zwłaszcza licealiści, bo często jest przytaczany w podręcznikach w tekstach źródłowych i kilka pomocy naukowych też stworzył ;)
.............
Justynko, poprawki proszę sugerować, nie nanosić od razu. Ten tekst miał prawo do pewnych niedoskonałości. Dlatego jest opublikowany z konta Niszy Krytycznoliterackiej - to przecież projekt warsztatowy i pokazujemy w nim rzeczy na różnych poziomach zaawansowania. Niemniej jednak - dziękuję za Wasze zainteresowanie i uwagi.
...
A Ciebie Arturze, zachęcam do napisania kolejnej recenzji. Uwagi Justyny i docinek Magdy przyjmij proszę z klasą i przemyśl. W każdym razie, ja Ci gratuluję tekstu.
Jeżeli chodzi o Pana Tazbira, to uwierzcie mi na słowo, że zdecydowana większość DZISIEJSZEJ młodzieży go nie kojarzy. Znam trochę te dzisiejsze - przepraszam za brzydkie słowo - "gówniarstwo", stąd moje stwierdzenie :)
Mnie też, tak jak Kierowcę, cieszy fakt, że jako tako poradziłem sobie z tą recenzją. Na samym początku, kiedy zacząłem czytać "Książki i ekrany" pomyślałem sobie, że rzucono mnie na głęboką wodę. "Jak, do cholery, mam zrecenzować zbiór esejów?" Jak widzę udało się, skoro recenzja widnieje na Wywrocie, a nie tylko na moim dysku D:\ :)
Wyłapałem troszkę zmian, ale nie będę zmieniał tekstu u siebie, bo to chyba nie ma sensu...? A skoro to tekst mojego autorstwa, tekst opublikuję chyba też na swoim poletku, z linkiem do Wywroty oczywiście :)
A tak jeszcze pozwolę sobie zadać Wam pytanie: Czy widzicie w moich tekstach przerost formy nad treścią?
P.S. Panie Kierowco, co się stało się z kursywą słów "tabu" i "de facto"? :)
Arturze, raczej nie. Widziałam tylko raz - w ''Poniosło mnie''.
TO gówniarstwo, a nie ''te'', ale to chyba(!) jakiś regionalizm (i na pewno brzydki kolokwializm!), bo (co najmniej) kilka osób na Wywrocie tak pisze/mówi.
Rzeczywiście de facto powinno być zapisane kursywą. Co do tabu, to nie jestem pewna, wydaje mi się, że widziałam w książkach zapisane normalnie.
Przepraszam za gówniarstwo :)
A co do konta premium... Przecież dużo innych ludzi robi to co ja, a kont premium nie dostaje. Dlaczego miałbym być jakimś dziwnym wyjątkiem?
Nie gniewam się za poprawki, chociaż fajnie by było, gdybym sam je wprowadzał, wtedy wiedziałbym co i jak czarno na białym :) No ale już po ptokach.
Dzięki za oceny i za możliwość rozwoju!
Ale do rzeczy - w tym projekcie pracujemy ze sobą na różne sposoby i pomagamy sobie w zdobywaniu doświadczenia i umiejętności. Justyna jest naszym korektorem, więc ma prawo ingerowania we wszelkie teksty, również moje. Jacek z kolei to bardzo rzetelny student filologii polskiej, czyli człowiek, który musi wiedzieć. Moje akademickie przyzwyczajenia do stosowania kursywy wobec wszystkich pojęć pochodzenia łacińskiego spowodowało, że nie sprawdziłem aktualnych prawideł. A te się zmieniają z czasem. Tabu - słowo to pochodzi z języka Polinezyjczyków i przez wiele lat w literaturze polskojęzycznej pisano je kursywą. Jednak język polski zasymilował ten termin, więc nie przejmujemy się jego obcym pochodzeniem.
Uważam że poradziłeś sobie z wyzwaniem. Dostałeś ostatnio dwie książki. Jedną do zrecenzowania, drugą jako nagrodę za zaangażowanie w Wywrotkę i ciekawe próby prozatorskie - to był prezent na zachętę. Ale najważniejsza jest pasją, powód, dla którego chce Ci się pisać. Tego Ci najbardziej gratuluję!
Dziękuję Wam wszystkim jeszcze raz!
Cholerka. W takim razie czas ogarnąć się z mojej "niedyspozycyjności" i zrecenzować tę książkę. :)
"Justyna jest naszym korektorem, więc ma prawo ingerowania we wszelkie teksty, również moje."
Ups. W takim razie chyba weszłam Justynie w kompetencje, gdy robiłam za "redaktora od przecinków" pod jednym z najświeższych artykułów. o_O Zatem proszę o wybaczenie, gdyż jestem na chodzie od ok. 30 godzin. ;)
A na Twoją recenzję "Książek i ekranów" czekam cierpliwie.