Czeska alternatywa po angielsku

Michał Domagalski
Michał Domagalski
Kategoria album muzyczny · 15 grudnia 2012

Na trzeciej płycie Please The Trees ocieramy się o surową tkankę muzyczną. Zresztą nie tylko muzyczną.

 

Please The Trees, znane polskiemu odbiorcy głównie z licznych koncertów w nadwiślańskim kraju, zwykło wkładać się w dość pojemną rubrykę z dumnie brzmiącym napisem „muzyka alternatywna” i trzeba przyznać, że podróż, w którą zabierają nas na swoim najnowszym albumie czescy artyści, zda się świetnie tutaj odnajdywać. Oczywiście możemy co nieco ukonkretnić, słowo muzyka zastępując poprzez rock. Cóż jednak oznacza w przypadku A Forest Affair, że jest alternatywnie?

 

Otóż surowo. Przede wszystkim. Taką cechą zaskakuje już okładka (oraz cały digipack) łącząca dziecięce zaangażowanie z powagą dojrzałych rozważań. Proste, a jednocześnie skomplikowane. Niby infantylne, ale skaczące do oczu. Szczególnie postać, która na froncie znajduje się pośród drzew, zaś na tylnej stronie ponad nimi lewituje. Tak to przemyślnie skomponowane, że właściwie nie łatwo nam zdecydować, czy to ta sama osoba, czy dwa elementy jednego/dwóch krajobrazu/ów.

 

Surowość kroczy za nami także w muzyce. Zaczaiła się głównie w Sleep, drżącym pomiędzy dźwiękowym chaosem oraz melancholijnym zastojem, o kilka muzycznych centymetrów od upadku w rozrzewnienie. Jednak to uczucie zbyt banalne jak na serwowane przez Please The Trees instrumentalne rozchwianie. Bębnienie, strunowe poszukiwanie, przechodzenie prawo – lewo... Zapach alternatywy ulatnia się z każdej sekundy tego ponad sześciominutowego Sleep. Czy nas usypia, czy budzi? Może staje się zaledwie życzeniem? Prośbą o ucieczkę?

 

W pozostałych utworach też odnajdziemy ślady owej niewygłaskanej rockowej surowości. Nawet w tych pozornie balladowych kompozycjach jak Let The Wind, w których ckliwość jest tylko zmyłką, swoistym błyskiem kiczowatego neonu na trasie. Nie pozwoli się jednak słuchaczowi oddać w spokojne klisze zjawisk muzycznych, bo w tle pobrzmiewa coś jeszcze, wymaga się tutaj wiecznej czujności. To tło, które drzemie w New Heart, to czekający gitarowy niepokój.

 

Choć w owej surowości nie brak melodyczności i wysmakowania. Tej lekkości ukrytej w rytmie, odkrywanej wraz z zaskoczeniem, które nam towarzyszy, gdy nagle podczas odsłuchiwania – dajmy na to – Nobody No One, orientujemy się, że nasza stopa dołączyła do poczynań zespołu. Przyjemność zwielokrotnia się, gdy dotrzemy do refrenu. Oj, umie Vaclav „SelFbrush” Havelka wyśpiewywać – bądź co bądź – własne teksty. W rzeczonym Nobody No One naprawdę zaskoczy.

 

Ale ja zatrzymuję się na najbardziej charakternym kawałku, na tym, gdzie prawdziwie mocna tkanka alternatywnego rocka splata się nierozerwalnie z próbą muzycznego uwiedzenia. Powolnym, mrocznym, elektryzującym spokojem przed burzą. Każde uderzenie talerza, zaśpiew struny, dudnienie basu, drżenie wokalu niesie ze sobą ową krańcową energię, która pociąga mnie w muzyce Please The Trees. When You Are Lost – to deszczowe ze wszech miar zagubienie. Dźwiękowe, ale wsparte cierpkim tekstem.

 

A Forest Affair to album niepolukrowany. Pozbawiony cukierkowatej sztuczności. Okładka zapowiada to, co czeka na słuchacza w środku. Dawkę surowej otwartości z szczyptą lirycznych rozważań, które mogą zaognić ranę, ale od tego w końcu mamy w muzyce alternatywę.

 

 

 

 

 

© Michał Domagalski

 

 

 

Please The Trees

A Forest Affair

2012

Starcastic Records/Borówka Music