Po pierwszym utworze z "blackSUMMERS'night" wiadomo, że to dobra, wielobarwna płyta.
Wrażenie robią już pierwsze dźwięki - rozedrgany basowy rytm "All the Ways Love Can Feel" i te zmysłowe dęciaki z miejsca trafiają do słuchacza. To rodzaj piosenki, którą nawet osoby nie słuchające soulu/R&B ocenią jako dobrą. Numer wspaniale wibruje i elektryzuje. Dalej jest równie smakowicie, ale nieco inaczej. Czeka nas więc szorstkie, przejmujące "Hostage", balladowe "Lake by the Ocean", bluesowo-walczykowe, głębokie "Lost" czy słoneczne, pogodne, prowadzone fortepianowym szlakiem "Fingers Crossed".
Na "blackSUMMERS'night" pojawia się szeroki wachlarz muzycznych wpływów, od seksownego Prince'a przez kochającego harmonie Steviego Wondera po nowoczesne pomysły rodem z Franka Oceana. To jednak tylko punkty odniesienia, Maxwell tworzy bowiem własny muzyczny świat. Kolorowy, wypełniony migoczącymi dźwiękami, błyszczącymi syntetyzatorami, eleganckimi smykami, gorącymi dęciakami, perkusyjnymi smaczkami, subtelną, ale niepozbawioną charakteru gitarą czy przeplatany jazzowymi wtrętami. Jego piosenki są nasączone emocjami, szczere i muzycznie wysmakowane. Nietuzinkowe, niebanalne, nieoczywiste.
Najnowsza propozycja Maxwella jest drugą odsłoną trylogii, którą zaczął w 2009 roku. Najwyraźniej aż 7 lat Amerykanin potrzebował, by stworzyć tak bogate, różnorodne i wielowymiarowe dzieło. Warto było czekać.
Maxwell
blackSUMMERS'night