Muzycznie płyta jest dobra. Ciekawie zaaranżowane instrumenty pomieszane z wielkomiejskim beatem. Gatunkowo bardzo różnorodna. Od swingowo jazzowych klimatów [”Mam Kota”] poprzez hip-hopowe historie opowiedziane gościnnie przez Fisza [„Ballada się nie lada”] do psychodeliczne szepty na dobranoc [„Lali Lali”]. Co prawda początek jednego utworu jest łudząco podobny do „Omalley’s Bar” Nicka Cave’a ale przy oryginalności całej płyty to negatywne wrażenie szybko się zaciera.
Warstwa tekstowa dotrzymuje kroku muzyce. Teksty są lekkie. Rymy nie banalne i zaskakujące. Maria Peszek doskonale radzi sobie jako wokalistka. No i wspomniani na początku Waglewscy jako goście samym swoim nazwiskiem podkreślają jakość całości. Płytę można rozpatrywać w kategoriach concept albumu. Wszystko ładnie poukładane i pasuje do siebie. Każda piosenka jest kolejnym rozdziałem historii życia głównego bohatera - miasta.
Prawda jest taka, że naprawdę dawno nie spotkałem się z tak dobrze zrealizowaną polską płytą. Chociaż inspirowana stolicą naszego pięknego kraju mówi o życiu w każdym dużym mieście, opowiada historie które mogą przydarzyć się każdemu. I tak samo jak w miejskim życiu zdarzają się miejsca lepsze o gorsze. W tym całe szczęście znalazło się więcej tych lepszych.
Dominik Meller Dominik premium
40 potrójne miasto na północy Polski
122 artykuły
577 komentarzy
Od zawsze sądzi, że przesłuchał o jedną płytę za mało. Uwielbia
opowiadać, szczególnie o muzyce. Uzależniony od koncertów i żywej
kultury. Jak sam mówi, ma słabość do pięknych rzeczy. Dużo słów o muzyce.
Zasłużeni dla serwisu
|
lubię, lubię.