Niespodziewanie Czesław Mozil stał się gwiazdą polskiej piosenki. Pojawienie się jego pierwszej solowej płyty "Debiut" odnotowały wszystkie znaczące się pisma, portale i stacje muzyczne. Może jeszcze nie należy do panteonu muzyki popularnej, ale wszystko wskazuje na to, że odnalazł sobie bardzo pokaźną niszę, którą bardzo ciekawie wypełnia.
Po przesłuchaniu kilku promocyjnych utworów zacząłem zastanawiać czy przez przypadek nie słucham jakiejś dziwnej edycji bajek dla dzieci w wieku przedszkolnym. Jednak tu pojawiła się silna dysharmonia pomiędzy formą, a treścią. Chociaż brzmienie tekstów przypomina okres wczesnego dzieciństwa to sama warstwa treści zajmuje z goła przeciwny biegun. Są to historie o życiu. Pasujące bardzo do melancholijnego tanga, z którym Czesław, jako wykształcony akordeonista, na pewno miał styczność. Te spokojniejsze i opowiedziane "bardziej czystym" językiem kompozycje są najsilniejszą stroną płyty. Na przykład "Pożycie małżeńskie" jest doskonałą ilustracją jak mógłby wyglądać album Czesława. Właśnie, na przekór kabaretowego pozycjonowania albumu, to "Ucieczka z wesołego miasteczka", "Efekt uboczny trzeźwości" i wspomniane "Pożycie małżeńskie" mówią o kunszcie Czesława Mozila. Te kompozycje zakończone, w większości, przy wsparciu chórków dźwigają cały album. Może to obciążenie, którym obarczony jest każdy debiut artystyczny. Trzeba sobie zdobyć słuchaczy, by później móc prezentować im swoją "prawdziwą" muzykę. Czesławowi udało się to doskonale. Już teraz wiadomo, że niezależnie od zawartości kolejna płyta będzie sprzedawała się doskonale, a sale koncertowe będą wypełnione po brzegi. Dlatego, że "Debiut" trafia do wszystkich bez wyjątku, jego płyty słuchają zarówno licealiści jak i ludzie po czterdziestce.
To prawda co mówią cytaty na promujących płytę plakatach. Muzykę proponowaną przez Czesława bardzo ciężko skategoryzować. Kompozycje balansują pomiędzy tangiem, kabaretem, a czasami nawet rockiem. Mieszanka bardzo oryginalna, ale nie unikatowa. Wiele utworów przypomina kompozycje Beirut wymieszane z Stephenem Lynchem. Ciężko dopatrzeć się czegoś nowego poza faktem, że takie połączenia po raz pierwszy pojawiły się w tak zwanym mainstreamie polskiej muzyki. Zazwyczaj prześlizgiwały się po piwnicznych scenach piosenki aktorskiej, nie dając się poznać szerszej publiczności. Teraz każdy ma szansę zapoznać się z "Maszynką do świerkania" - singlem promującym płytę. Można ją usłyszeć w radiu i obejrzeć teledysk na youtube, tak jak sześćset tysięcy innych użytkowników.
Niestety to dziwne rozdwojenie tekstowo-dźwiękowe całkowicie rozkłada koncepcję "Debiutu" jako całości. Jeśli oczekujesz od albumu, że przeniesie Cię gdzieś indziej to zawiedziesz się słuchając "Debiutu". Równie dobrze można by puścić jakąś składankę. Poza charakterystycznym vocalem Czesława i akordeonowymi partiami brakuje elementów wspólnych. Oczywiście większość tekstów jest pisana w wspomnianym kabaretowych stylu, ale czy to wystarczy do uznania płyty za więcej niż dobrą? Moim zdaniem nie. Krążek na pewno jest wystarczającym bodźcem do poznania Czesława i wybrania się na jego koncert, na którym poza albumowymi utworami można usłyszeć wiele innych i ciekawszych kompozycji, niż te które znalazły się na "Debiucie".
Dominik Meller Dominik premium
40 potrójne miasto na północy Polski
122 artykuły
577 komentarzy
Od zawsze sądzi, że przesłuchał o jedną płytę za mało. Uwielbia
opowiadać, szczególnie o muzyce. Uzależniony od koncertów i żywej
kultury. Jak sam mówi, ma słabość do pięknych rzeczy. Dużo słów o muzyce.
Zasłużeni dla serwisu
|
Pozdrawiam!
Od kilku dni poznaje inny zespół w którym Czesław też jest na vocalu – Tesco Value i tamtejszy zestaw liryków pasuje mi znacznie bardziej i do jego charakterystycznego głosu i akordeonowych aranżów. Serdecznie polecam, tak jak koncerty Czesława.
Jest niesamowity, mnie osobiście zauroczył muzyką, teksty rozwalają. :D
Szczerze powiem, że byłam w podłym humorze, jednak słysząc np. Maszynkę do Świerkania czy Ucieczkę z miasteczka... padłam. Najpierw z zaskoczenia, potem ze śmiechu. Potem słuchałam Jego kawałków przez kilka godzin bez znudzenia. :) Duży plus dla niego, naprawdę.
Dla mnie rewelacja i myślę, że nie będę sama z taką opinią :))))
Wiem jak powstają teksty, co przyświeca temu projektowi i co urzekło autora tekstów w Czesławie i dlaczego wybrał go na swego piosenkarza. Podzielam zachwyt nad tym sposobem śpiewania i nad taką aranżacją muzyczną- jest inna, lekka, wesoła. Może zreczywiście nie nowatorska, na tym akurat aż tak sie nie znam i być może , ze poza Polską są podobni wyjkonawcy, ale u nas ich nie było.
Co do tekstów do też się nie zgadzam, ze są nierówne. Mam przed sobą płytę i wszystkie kompozycje- wszystkie utrzymane są w stylu - jak chce Melunhol- kabaretowym, choć ja raczej bym powiedziała,ze to satyryczno kabaretowe, bo treści wbrew pozorom są niebłahostkowe. Owo dziwne rozdwojenie tekstowo- dzwiękowe nie js est jak chesz wadą ale włąśnie cudowną zaletą tej płyty - to efekt zamierzony, dla podkreślenia satyryczności tekstu. Rozdwojenie owo zresztą jest pzrepięknie połączone modulowanym, często na infantylny głosem piosenkarza. Wszytko to wbrew temu co piszesz jest SPÓJNE
A ja po prostu uwielbiam się smieć nawet z poważnych spraw tak jak oboje autorzy i teksów i melodii. To płyta i koncerty dla tych co lubią się smiać i ze swiata i z samych siebie.
Zachęcam wszystkich, którzy nie boją się łamania konwencji i słuchania niespójności pomiędzy melodią a tekstem- zwłaszcza niespójności tak ślicznie pomyślanej.
A koncert - Boski i więcej na nim tych smaczków niż na płycie :)))